Autobus się spóźnił? Należy się zwrot za Ubera
Przewoźnik ma oddać pieniądze pasażerowi, który przez spóźniający się autobus musiał zamówić auto z Ubera – orzekł Sąd Rejonowy dla Warszawy-Środmieścia.
Na drogę sądową wystąpił były doradca dawnej minister cyfryzacji Anny Streżyńskiej – Tymon P. Radzik. 6 września 2017 rok, gdy pan Tymon P. Radzik jechał na spotkanie jednak autobusy nie przyjeżdżały od kilkudziesięciu minut, więc skorzystał z Ubera. Następnie wystąpił do przewoźnika – tę linię za zlecenie ZTM obsługiwała Arriva Bus Polska – z wnioskiem o odszkodowanie.
Firma odmówiła zwrotu kosztów, tłumacząc, że pasażerowie powinni liczyć się z tym, że autobusy nie jeżdżą punktualnie.
– Sąd orzekł, że przewoźnicy komunikacji miejskiej są odpowiedzialni za terminowość odjazdów środków publicznego transportu zbiorowego. Rozkład jazdy musi być możliwie precyzyjny, a pasażer ma prawo móc na nim polegać – mówi Tymon P. Radzik.
Jak można przeczytać na facebookowym profilu Radzika, zgodnie z wyrokiem sądu i przedstawionym na rozprawie ustnym uzasadnieniem tego orzeczenia, nie można powoływać się na zatory drogowe (korki) jako przesłanki usprawiedliwiające opóźnienie środków komunikacji miejskiej i stanowiące tzw. „siłę wyższą”.
Sąd podzielił stanowisko młodego mężczyzny, że za terminowość transportu miejskiego bezpośrednio odpowiedzialny jest przewoźnik (w tym przypadku Arriva Bus Transport Polska z Torunia), a nie organizator publicznego transportu zbiorowego (w tym przypadku Zarząd Transportu Miejskiego w Warszawie), mimo że rozkład jazdy komunikacji miejskiej ustala właśnie organizator publicznego transportu zbiorowego. – Przewoźnik jest profesjonalnym podmiotem, zgodził się być związany warunkami umowy z ZTM, pozbawiającej go prawa do ustalania rozkładu jazdy, i nie może stąd wywodzić ograniczenia odpowiedzialności względem osób trzecich (pasażerów) – wskazał sąd, cytowany przez Tymona P. Radzika.
Komentarze