COOLturalny czwartek – Zuzanna Ginczanka
COOLturalny czwartek to seria popularyzatorska mająca za zadanie zaprezentować sylwetki pisarzy i twórców związanych z Krakowem oraz jego okolicami (lecz nie tylko). Co tydzień będziemy przedstawiać państwu postaci niegdyś znanych oraz zasłużonych dla polskiej kultury, dziś jednak zapomnianych artystów. W ten czwartek: Zuzanna Ginczanka.
W 2020 r. została wydana biografia Zuzanny Ginczanki pod tytułem Ginczanka. Nie upilnuje mnie nikt. Książka Izoldy Kielc jest to pierwsza pozycja, która opisuje życie poetki tworzącej w okresie międzywojnia i związanej podczas wojny z Krakowem. Kielc kwestionuje wiele dotychczasowych faktów, uzupełniając luki biograficzne o fragmenty korespondencji oraz przesłanki, jakie możemy znaleźć w wierszach. Nie brak też fotografii oddających scenerię, w której obracała się ta ,,legenda kawiarnianej cyganerii drugiej połowy lat trzydziestych” (z opisu książki).
Zuzanna Ginczanka (ur. w 1917 r. w Kijowie, zm. w 1944 r. w Krakowie) to poetka pochodzenia żydowskiego związana bezpośrednio ze Skamandrytami. Studiowała pedagogikę na Uniwersytecie Warszawskim, zaś języka polskiego nauczyła się samodzielnie, zainspirowana twórczością Juliana Tuwima oraz prozą Ewy Szelburg-Zarembiny. W swoich wczesnych dokonaniach literackich, a zwłaszcza w debiutanckim tomie O centaurach, wydanym w 1936 r., nawiązywała do witalizmu. Jej liryka była wówczas niezwykle nowoczesna, formą przypominała niektóre utwory Czechowicza. Ponadto Ginczanka sprawnie posługiwała się językiem potocznym. W wierszu O centaurach czytamy:
Wyznaję dostojną harmonię męskiego torsu i głowy
z rozrosłem ciałem ogiera i cienką pęciną nogi —
— do żeńskich chłodnych policzków
i kłębów okrągłych kobył
galopują wspaniałe centaury
w dzwonie podków z łąk mitologii.
W swoich utworach poruszała również tematykę egzystencjalną, przez co możemy ją uznać za prekursorkę tego nurtu w powojennej literaturze. W wierszu Panteistyczne czytamy:
Nie objawił mi się żaden bógw gorejącychi ognistychkrzakach,nie przemawiał do mniepożaremi nie wzywał mniepłomieniście —odnalazłam go w krzakubzu,gdy w kiściastychkrocił się znakach,rozpoznałam go najzieleniej, gdy przez mokre wołał mnieliście.
Komentarze