Kto strzelał do orła bielika?

W pobliżu poligonu w Nowej Dębie znaleziono postrzelonego bielika. Kula przeszyła go na wylot. Mimo starań przemyskich weterynarzy, ptaka nie udało się uratować. Bielik został przewieziony do nas w środę wieczorem. Znaleziono go przy torach w Nowej Dębie – opowiada lek. wet. Jakub Kotowicz z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu.

Kula rozszarpała układ oddechowy

Geralt, tak nazwali ptaka weterynarze, tuż po postrzale, upadł na ziemię i z zamkniętymi oczami czekał na śmierć. Jego stan był ciężki.

– Ołowiana kula rozszarpała mu cały układ oddechowy – mówi Kotowicz.

Nie wiadomo, ile leżał ptak na ziemi. Po odnalezieniu, bielik został opatrzony przez lekarza weterynarii, później przewieziono go do Przemyśla.

W ośrodku weterynarz godzinami oczyszczał ranę bielika z larw muchy plujki.

– Ptak był mocno wycieńczony – opowiada Kotowicz. Później bielika poddano operacji. Niestety, mimo starań personelu nie udało się go uratować. Geralt zdechł na drugi dzień po tym, jak przywieziono go do ośrodka dla dzikich zwierząt w Przemyślu.

Weterynarze podejrzewają, że ktoś postrzelił ptaka z broni palnej

– Z przodu miał ranę wlotową, z tyłu mniejszą wylotową. Nie sądzę, aby został postrzelony z broni pneumatycznej. Śrut nie spowodowałby tak rozległych obrażeń. Co więcej, z dużym prawdopodobieństwem zatrzymałby się w ciele ptaka – opowiada Jakub Kotowicz.

Bielik to największy ptak szponiasty występujący w Polsce. Rozpiętość jego skrzydeł dochodzi do 244 centymetrów. Buduje najczęściej gniazda w koronach wysokich drzew. Bielik w Polsce objęty jest ścisłą ochroną gatunkową. Pocisk, który w niego trafił, musiał uderzyć z bardzo dużą siłą. – Stąd wniosek, że była to broń palna z ostrą amunicją, duży kaliber – mówi weterynarz. Na taką broń trzeba mieć w Polsce pozwolenie. Każdy egzemplarz jest ewidencjonowany.

Sprawa została zgłoszona na policję.

– Prowadzimy postępowanie w kierunku naruszenia art. 35 ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt. Za zabicie bielika grozi do 3 lat pozbawienia wolności. Musimy ustalić, kto i w jakim celu strzelał do zwierzęcia, a także czy doszło do tego na naszym terenie – informuje podinsp. Beata Jędrzejewska-Wrona, oficer prasowy komendanta miejskiego policji w Tarnobrzegu.

Ludzie traktują ptaki jak żywe tarcze

Przemyscy weterynarze przeprowadzą sekcję Geralta.

– Mamy nadzieję, że policji uda się namierzyć sprawcę – mówi lek. wet. Kotowicz. – Z roku na rok do naszego ośrodka trafia coraz więcej ptaków z ranami postrzałowymi. Z reguły są to postrzelenia z broni pneumatycznej. Z amunicji ostrej zdarzają się rzadziej z racji tego, że broń palna jest ewidencjonowana. Dużo łatwiej można namierzyć właściciela – opowiada.

Celem pseudołowców coraz częściej stają się bociany. Niestety, to ptaki, które nie boją się sąsiedztwa ludzi, nie są płochliwe dlatego stają się łatwym celem. Sadystyczna zabawa bronią nie kończy się na jednym pociągnięciu za spust. – W bocianie, którego prześwietlałem jakiś czas temu, znalazłem siedemnaście śrutów. To przerażające. Zwierzę wyglądało jak sito, jak ser szwajcarski – opowiada weterynarz z Przemyśla.

Sprawcy bardzo często pozostają bezkarni. W mniejszych miejscowościach ludzie boją się wydać sąsiadów, kłamiąc, że nie widzieli i nie słyszeli, aby ktoś strzelał. Dlatego duża część tych ptaków ginie niezauważona. Te, które trafiają do ośrodka, bardzo często zostają dożywotnimi kalekami, o ile uda się je uratować.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.